Wciągu tych dni nie wychodziłam z domu. Gotowałam obiad dla mnie i Toby'ego, sprzątałam, oglądałam filmy i dużo rozmawiałam z mamą przez telefon. Ojciec nadal miał napady wściekłości ale nie były one na porządku dziennym. Zastanawiałam się, czy może to ja byłam powodem wiecznych awantur? Skoro wyjechałam a tata troszeczkę się ustabilizował to jest to jedyne sensowne wytłumaczenie tej sytuacji. Toby późno wracał z pracy, zazwyczaj około osiemnastej. Był zmęczony więc zasypiał na kanapie w salonie a ja okrywałam go kocem i wracałam do siebie.
Obudzona przez przebijające się do pokoju promienie słoneczne, wstałam krótko przed dziesiątą sobotniego poranka. Dzisiaj jestem zmuszona wyjść z domu, nawet pogoda do tego zachęca. Tylko, że w ciepły dzień powinno się chodzić na spacery, jeździć na rowerze, wyjeżdżać na weekendowe wycieczki a nie wychodzić wieczorem na imprezę. Niestety, nie miałam wyjścia. Zostałam zaproszona i to zaakceptowałam. Na dziewiętnastą musiałam być w domu Nathana gdzie czekała na mnie Becky. Problem w tym, że dochodziła osiemnasta a ja nadal siedziałam przed otwartą szafą w szlafroku. Po kilkunastu minutach wybrałam luźną czarną sukienkę i brązowe sandałki. Na lewy nadgarstek założyłam kilka zwykłych bransoletek a włosy spięłam w wysoki kucyk. Twarz pokryłam lekką warstwą pudru i byłam gotowa do wyjścia. Toby umówił się z kumplami na piwo, więc zostawiłam dom pusty i udałam się na imprezę.
***
(Harry)
Zająłem jedno z wolnych miejsc na tarasie z tyłu domu Nathana. Nathan to dobry koleś, jeden z najlepszych kumpli Chrisa co wyjaśnia dlaczego moja osoba tam była. Jest to też chłopak Becky, najlepszej przyjaciółki Daisy. Nasze stosunki nie były najlepsze odkąd bezczelnie wystawiłem jej bratnią duszę. Wiecie, gadaliśmy tak o, żeby było. Żadna rewelacja. Tamtego wieczoru doszły mnie słuchy, że Daisy ma się także zjawić. Serce mi mocniej zabiło na myśl, że ją zobaczę. Nie wiem dlaczego. Nadal czułem się winien za to co zrobiłem i nic nie mogło tego zmienić.Minęła godzina a ja siedziałem sam na tarasie ponieważ Chris był już lekko pod wpływem alkoholu i zabawiał inne laski, Nathan biegał za pijaną Becky aby nic sobie nie zrobiła a ja nie miałem z kim porozmawiać. Niespodziewanie przysiadła się do mnie dziewczyna o czarnych krótkich włosach której makijaż był w stanie fatalnym. Ogólnie ledwo trzymała się na nogach z powodu alkoholu który krążył w jej krwi.
-Ty jesteś tym przystojnym loczkiem o którym mówił Chris, hm? -siedziała naprzeciwko mnie i posyłała mi uśmiechy, których nawet nie odwzajemniałem.
-Nie jestem pewien. -odpowiedziałem. Chciałem się jej pozbyć, nie miałem ochoty na nowe znajomości z kobietami.
-Wystarczy, że ja tak. -posłała mi kolejny uśmiech i poczułem jej rękę na moim udzie.
Przesuwała dłonią coraz wyżej ale w końcu chwyciłem jej nadgarstek.
-Daruj sobie to. -uśmiechnąłem się z ironią w jej stronę ale ona była za bardzo pijana aby od razu odpuścić.
-Oh nie mów, że nie masz ochoty pójść dzisiaj ze mną do sypialni Nathana. Może od razu przejdźmy do konkretów, po co nam te gierki? -jej oddech był odrażający.
Nie wiem jakie drinki ona ze sobą zmiksowała ale efekt był piorunujący, przysięgam. Przez bzdury jakie wygadywała musiałem wypić łyk piwa które było prawie nietknięte.
-Nie rozumiesz, że nigdzie z Tobą nie pójdę? Znajdź sobie innego faceta do zaspokojenia Twoich potrzeb.
Nawet słowem się nie odezwała tylko wstała i chwiejnym krokiem wróciła do domu. Nie lubię jak dziewczyny są do tego stopnia pijane. Posuwają się do różnych czynów nie mówię, że wszystkie, a później żałują, że zrobiły coś głupiego. Lub nawet nie mają szansy aby żałować bo giną tego samego wieczoru. Tak było z moją dobrą przyjaciółką, Audrey.
***
(Daisy)
Pierwszy raz widziałam Becky pijaną. Kilka drinków które zafundował jej Nathan zbiły ją z nóg. Nawet nie spędzałam z nią czasu bo ona prawie nie potrafiła rozmawiać. Siedziała przy barze i piła wodę. Zastanawiałam się czy na każdej imprezie doprowadzała się do takiego stanu, czy to był wyjątek. Nathan biegał w okół niej jak poparzony. Sprawdzał czy dobrze siedzi, czy nie spadnie, czy ma wodę, to, tamto. Mówię wam, widok komiczny.Rozmawiałam z Caroline i Ally przez chwilę. Później musiały już uciekać do swoich chłopaków. Ja byłam sama jak palec. Chciałam porozmawiać chwilę z Harrym, już nawet miałam się do niego dosiąść ale przez okno dojrzałam, że gawędzi z krótkowłosą czarnowłosą. Nie wiedziałam czy to jego dziewczyna, czy przypadkowa zaproszona osoba ale ona wyraźnie z nim flirtowała. Te uśmiechy które posyłała w jego stronę były jednoznaczne. Gdyby nie stół który ich dzielił, już by się całowali albo byli w jednym z pokojów gościnnych. Z myśli wyrwał mnie męski głos.
-Mogę Cię prosić do tańca? -usłyszałam. Podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka o blond włosach z wyszczerzonymi zębami. Wyglądał na sympatycznego, stwierdziłam czemu nie.
-Z przyjemnością. -wstałam i nie zamieniliśmy już słowa. Po prostu wyszliśmy do ogrodu za domem, przechodząc przez taras, gdzie odbywały się wszystkie tańce. Dobrze, że muzyka była normalna a nie typowy klubowy dubstep. Wraz z nieznajmomym blondynem zajęliśmy uniwersalną pozę do tańca i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki.
-Mam na imię Matt, a Ty jesteś Daisy? -uśmiechnął się w moją stronę.
-Tak, to ja. Widzę, że było kilka plotek na mój temat skoro mnie znasz. -jego dłonie znajdowały się na moich plecach przez co nie było mi aż tak zimno.
-Skądże. Łatwo Cię było zauważyć, siedziałaś sama. -nie muszę już mówić, że uśmiech z twarzy mu nie znikał. Nie będę się powtarzać.
Chciałam go cały czas odwzajemniać z grzeczności ale dziwnie się czułam. Starałam się po prostu przyjąć przyjazny wyraz twarzy.
-Oh, to tak się domyśliłeś. W sumie dobra taktyka.
-Mam dużo dobrych taktyk, nie tylko takie. -nie zupełnie rozumiałam o co mu chodzi. DJ puścił troszeczkę wolniejszą piosenkę ale nie tańczyliśmy typowego ''wolnego''. Bujaliśmy się nadal w rytm. Jego dłonie schodziły stopniowo coraz niżej ale stwierdziłam, że to normalne.
-Mieszkasz w Ely? -zadałam mu takie pytanie ponieważ nie kojarzę go z szkoły ani okolicy.
-Nie, nie. Przyjechałem z rodzicami w odwiedziny do ciotki i kuzyna. Adam Winkinson, kojarzysz?
-Tak, coś mi to mówi. -wokół nas było pełno zakochanych par.
-Ale to ja jestem tym lepszym z Winkinsonów. -jego dłonie zatrzymały się na moich pośladkach a moje ręce automatycznie przybrały normalną pozycję. Byłam uwięziona w jego uścisku. -Moje dłonie idealnie tam pasują, nie sądzisz? -jego uśmiech stał się bardziej zachęcający do dalszej znajomości.
-Nie sądzę, puść mnie, proszę. -odpowiedziałam stanowczo. Miałam dość, nie chciałam czekać dłużej.
-Najpierw pójdziesz ze mną w jakieś ustronne miejsce, nie skończy się na tym. -warknął w moje ucho. Już nie był miły i sympatyczny.
Moje dłonie zacisnęły się w pięść i starały się bić jego klatkę piersiową, na daremno. Jego uścisk się zacieśnił i poczułam ból. Nie chciałam krzyczeć, nikt nie zawracał sobie nami uwagi. Wszyscy byli w swojej własnej bańce. Moje siniaki dawały o sobie znać. W pewnym momencie Matthew wylądował plecami na ziemi powodując, że wszyscy się odsunęli i zwrócili swoją uwagę w to miejsce.
***
(Harry)
Nie mogłem patrzeć jak ten skurwiel trzyma ją za dupę. Nie obchodziło mnie czy ona tego chciała, czy ją to kręciło. Miał przestać. Byłem za daleko aby zauważyć jej wyraz twarzy więc podszedłem bliżej. Nie zauważyła mnie bo powieki miała mocno zaciśnięte. Wargi złączone w prostą kreskę. Rana już się zagoiła, nie miała nic. Szarpnąłem go za tył jego niebieskiej koszulki i rzuciłem na kręgosłup. Nie dałem mu szansy aby się podnieść bo usiadłem na nim okrakiem, jego ciało było uwięzione pod wpływem mojej wagi. Wszyscy się patrzyli. Wymierzyłem pięść w jego lewy policzek.-Harry odsuń się od niego! -Daisy krzyczała jak opętana ciągnąc mnie za tył mojej koszulki.
Następnym celem był nos z którego wysączyła się krew. Miałem całą prawą dłoń w jego pieprzonej krwi. Daisy i kilka innych osób pobiegło po kogoś, tak sądziłem. Co sekundę obierałem sobie nowy punkt na jego twarzy. Moja biała koszulka miała już kilka czerwonych plamek.
-Styles, kurwa! Wstawaj z niego! -usłyszałem głos Chrisa za moimi plecami. Najwidoczniej był już trzeźwy. Nie zamierzałem z nikogo wstać, jeszcze nie skończyłem.
-Harry błagam Cię! -słyszałem jej głos, krzyk. -Przestań do cholery, słyszysz?!
-Chris zabierz ją stąd. -powiedziałem celując w jego szczękę. Sprawiał jej ból, teraz ja sprawię mu.
-Stary Ona nie pójdzie stąd nigdy. -głos Chrisa był lekko 'zajęty'. Wiedziałem, że usiłuje wynieść Daisy do domu.
Już chciałem znowu uderzyć ale ten sukinsyn się odezwał. Dałem mu szansę się wypowiedzieć.
-Co ja Ci kurwa zrobiłem? -wykrztusił z siebie. Z jego wargi lała się krew. Z resztą całą twarz miał w czerwonej cieczy.
-Sprawiłeś jej ból człowieku. Nie umiesz szanować kobiety? Nikt Cię tego nie nauczył? -podniosłem się z niego ale on nadal leżał, nie miał zamiaru stanąć ze mną twarzą w twarz. Może to i dobrze, prawdopodobnie znowu by oberwał.
-A kim Ona dla Ciebie jest? Siostrą, dziewczyną, żoną, narzeczoną, przyjaciółeczką? -mówił z takim sarkazmem, że sam się prosił aby zarobić w mordę po raz kolejny.
Chciałem to zrobić ale jego widok zasłoniła mi Daisy. W oczach miała łzy. Jej czarna sukienka była przyozdobiona źdźbłami zielonej trawy. Cała się trzęsła. Dłonie trzymała mocno zaciśnięte mimo to widać było jak drgają. Chciałem ją objąć, to był taki odruch. Nie kontrolowany. Ona jednak zrobiła krok do tyłu i pokiwała przecząco głową.
-Co byś mu odpowiedział? Że kim dla Ciebie jestem? Nikim, Styles. Nikim. Nic nas nie łączy. Po tym co mu zrobiłeś nie zasługujesz nawet na znajomość. -w jej oczach kręciły się łzy, za wszelką cenę nie chciała aby wydostały się na policzki i spłynęły w dół. Jej słowa zabolały mnie najbardziej. Byłem zerem.
-Do cholery! Bronisz go chociaż on sprawił ci ból? Czy Ty się do diabła słyszysz, Daisy?! -złapałem mocno za jej ramiona. Nie odpowiedziała. -Słyszysz?! -miała zamknięte oczy ale i tak płynęły jej łzy. Pojedyncze, prawie niezauważalne.
-Puść mnie. -szepnęła najciszej jak potrafiła. Otworzyła oczy.
Były pełne emocji. Ból, rozczarowanie i strach. Odsunąłem swoje dłonie z jej ciała i zobaczyłem jej siniaki. Miała je na całej długości ramion. Nie były świeże, odetchnąłem z ulgą na myśl, że to nie moja sprawka. Mimo to, sprawiłem jej ból. Po raz kolejny. Tym razem fizyczny. Pobiegła w stronę otwartego okna tarasowego, prowadzącego do salonu. Podejrzewam, że uciekła do domu. Moja bezsilność jaka mnie otoczyła nie pozwoliła mi nawet biec za nią. Nie byłem w stanie zrobić nic co by mnie usprawiedliwiło. Zrobiłem to wszystko pod wpływem emocji i kilku piw, nie potrafiłem się powstrzymać. Ona płakała z mojego powodu. Kurwa, sprawiłem jej ból. Przestraszyła się mnie nawet bardziej niż tego szmaciarza. Chciałem wiedzieć kto sprawił, że jej ręce są posiniaczone. Chciałem wiedzieć, kto za to zapłaci. Nie chciałem aby skończyła jak Audrey. Daisy nie rozumiała dlaczego tak gwałtownie postąpiłem, tylko Chris rozumiał. Nie mogłem pozwolić aby dołączyła do niej przez kolejnego takiego dupka jakim był Lucas, chłopak Audrey.
______________
Wróciłam dzisiaj nad ranem znad morza i od razu zaczęłam pisać rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba. W najbliższych rozdziałach dowiecie się bliżej kim jest Audrey i co się z nią stało. Udanego wieczoru :) xx
Bardzo fajny rozdział. x
OdpowiedzUsuń@blueberryloveme
cudowne, uwielbiam *,* pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział, czekam na ciąg dalszy. :) @only_hopexx
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie - http://ukojenie-fanfiction.blogspot.com/